czwartek, 6 czerwca 2013
niedziela, 2 czerwca 2013
Chapter 16
Rozdział 16: Doa spotyka ojca.
Minęło trochę czasu aż w końcu Doa wraz z matką i Sorą dotarli na Lwią Ziemię.Słońce było już po zachodniej stronie królestwa.Haraka weszła na jedną ze sterczących skał i rozejrzała się po okolicy.Było tam pięknie.Gepardzica wpatrywała się w Lwią Skałę.Wtem podeszła do niej Doa.Spojrzała w dal na Lwią Skałę, a później na matkę.Haraka stała nieruchomo.Wpatrzona była w horyzont.Po dłuższej chwili milczenia mała spytała:- Mamo, czy możemy już iść do taty? - Gepardzica ocknęła się i spojrzała na córkę.Po czym powiedziała:
- Chodźmy już moja mała. - Zeszła ze skały, a Doa podążyła za nią.W kilka minut później znalazły się przy Lwiej Skale.Na dolnej części Lwiej Skały leżał wielki, złoto-rudy lew.W słońcu jego grzywa i sierść wyglądały jakby były zrobione ze złota.W jego łapach spała lwiczka o jasno kremowym futrze, a obok druga lwiczka o jasno brązowym futrze obserwowała jego ogon.Najprawdopodobniej były to jego córki.Doa przełknęła ślinę i podeszła do niego.Lew natychmiast ją zauważył.Spoglądał na nią ze zdziwieniem.najwyraźniej nigdy nie widział lwicy w cętki.Nie mógł uwierzyć w to co widzi.Przez chwilę patrzył na nią z ze zdziwieniem.Doa nie mogła się ruszyć ani odezwać.I tak pewnie nie wiedziałaby co powiedzieć.Stała i patrzyła w oczy potężnego lwa.Po chwili na jego pysku zagościł uśmiech.Spojrzał lwiczce w oczy po czym powiedział:
- Nie bój się.Podejdź bliżej. - Doa posłusznie zbliżyła się do lwa.Była zdenerwowana, a zarazem ciekawa co się dalej wydaży.
- Nie mogę uwierzyć, że żyjesz! - Po tych słowach Doa już wiedziała......Lew, który leżał przed nią był jej ojcem.
- Jak mnie znalazłaś? - Zapytał lew.
- Właściwie to.... - Zaczęła lwiczka. - Nie przyszłam tu sama... - Lew trochę się zdziwił.W tej chwili zbliżyła się do nich Haraka.
- Witaj Jiwe... - Powiedziała na przywitanie.
- Haraka? - Zdziwił się lew. - Co ty tu robisz?!
- Czas aby nasza córka poznała swego ojca. - Jiwe spojrzał na nią podejrzliwie po czym spytał:
- To ty ją tu przyprowadziłaś?
- Tak, ale nie sama... - Na te słowa podszedł do nich Sora.Król z nie dowierzaniem patrzył na małego lewka.A ten w obronie Doy śmiało powiedział:
- Chyba ich tak nie zostawisz? Doa to twoja córka.Nie możesz jej odrzucić. - Doa z podziwem patrzyła na lewka.Jiwe spojrzał na Doe a potem na Harakę.Stojące z boku siostry Doy nie mogły uwierzyć w to co widzą i słyszą.Król wstał i podszedł do Haraki.Niespodziewanie objął gepardzice mówiąc:
- Tęskniłem za tobą... - Gepardzica była bardzo zdziwiona jego zachowaniem, ale mimo to odwzajemniła uścisk.Doa była taka szczęśliwa, że jej rodzice są znowu razem.Zawdzięczała to oczywiście Sorze.Podeszła do niego i czulę się o niego otarła.Wyszeptała mu do ucha "Dzięki", a następnie wepchnęła się między rodziców.
*
Minęło już trochę czasu od pierwszego spotkania Doy z ojcem.Od tamtego dnia Doa i jej matka zamieszkały na Lwiej Skale wraz Sorą i Jiwe.Doa bardzo szybko zaprzyjaźniła się ze swoimi dwiema siostrami i dobrze się bawiła.Nareszcie była szczęśliwa i mieszkała ze swoją prawdziwą rodziną.
*
A w Dzikiej Dolinie Kiongozi wycofał wszystkie zakazy dla gepardów.Od tej chwili cała dolina po równo należała do stada lwów jak i do stada gepardów.Wszyscy żyli ze sobą w zgodzie i harmonii.Mimo, że Kiongozi'emu i Mwitu trudno było zapomnieć o córce pogodzili się z losem.Bo krąg życia nie stoi w miejscu lecz trwa nieskończenie.Nie można ciągle żyć przeszłością bo życie trwa nadal, a żeby iść równo z kręgiem życia, trzeba pogodzić się z przeszłością i nie martwić się sprawami z przeszłości bo na pewno wszystko się ułoży i wszyscy będą szczęśliwi.
KONIEC!
____________________________________
Pewnie dla większości osób czytających mojego bloga to smutne, że to już koniec tej historii.Ale nie martwcie się bo na pocieszenie zorganizuję konkursik, a później rozpocznę nową historię,a więc bez żadnych smutków proszę.No i czekam na komcie :)Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Tandi219 :3
czwartek, 30 maja 2013
Chapter 15
Rozdział 15: Mwitu i Kiongozi poznają Harakę.
Po jakimś czasie wszyscy dotarli na miejsce.Do pięknej doliny gdzie mieszkała Haraka.Doa wbiegła na jedno z wzgórz aby dojrzeć z niego swoją biologiczną matkę.Rozejrzała się po dolinie.Z daleka dostrzegła Harakę.Gepardzica grzebała w ziemi jakby czego szukała.Na jej widok Doa zawołała do reszty:- Widzę ją! Widzę! - Po czym rzuciła się pędem na przód.Mwitu i Kiongozi nie wiele myśląc pobiegli za nią.Na końcu pobiegł Sora.Lwiczka natychmiast znalazła się na miejscu i krzycząc na cały głos rzuciła się na Harakę.
- Córeczko nic ci nie jest - Z ulgą przytuliła Doe.
- Nie, ale przyprowadziłam kogoś ze sobą. - Znacząco skinęła głową na parę lwów.
- Witaj Harako. - Przywitał się Kiongozi.
- Dzień dobry.., - Zmieszała się gepardzica.
- No Doa wile nam o pani opowiadała.
- Naprawdę?
- Tak.Same miłe rzeczy.
- Oh...Bardzo mi miło.
- Wie pani... - Zaczął lew, ale nie bardzo wiedział co powiedzieć.
- Chodzi o to... - Wtrąciła się Mwitu - Że Doa mówiła nam, że chciałaby zostać z panią, więc pomyśleliśmy, że to byłby nawet dobry pomysł...Doa powinna być ze swoją prawdziwą matką. - Haraka spojrzała na Doe, która uśmiechnęła się do niej w nadziei, że się na to zgodzi.Gepardzica znów spojrzała na prę lwów po czym rzekła:
- Nie będę zaprzeczała....Mi też się tak wydaje, ale wydaję mi się także, że Doa powinna poznać swego ojca. - Doa ze zdziwieniem popatrzyła na matkę.Kiongozi i Mwitu popatrzyli po sobie.Nikt nic nie mówił dłuższą chwilę aż w końcu Doa odezwała się:
- Chciałabym poznać swojego prawdziwego tatę.Zaprowadzisz mnie do niego mamo - Zwróciła się do Haraki, a ta w uśmiechnęła się do niej w odpowiedzi.Następnie powiedziała:
- Sora nas zaprowadzi. - Na te słowa pomocnik Haraki był już gotowy do drogi.Jednak przed wyprawą Doa chciała się jeszcze pożegnać z poprzednimi rodzicami.Podeszła do nich ostrożnie.Mwitu zaczęła mówić:
- Zawsze chciałam twojego szczęścia Doa.Zawsze chciałam żebyś była szczęśliwa z nami chodź to nie my jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami.Trudno nam będzie się z tobą rozstać, ale skoro dopiero wtedy będziesz szczęśliwa to idź... - Powiedziała z łzami w oczach.Doa nie wiele myśląc rzuciła się na matkę mówiąc:
- Kocham was i nigdy was nie zapomnę...
- My ciebie też nie kochamy... - Odpowiedział Kiongozi.Chwilę po tym wszyscy zalali się łzami.Doa pożegnała się z rodzicami po czym ruszyła za matką i Sorą.Para lwów długo machała im na pożegnanie.Mimo że rozstali się z córką byli szczęśliwi bo wiedzieli, że i ona jest.
_____________________________________________
Nareszcie napisałam tą notkę...Ufff....Mam nadzieję że wszystkim się spodoba.Proszę o komentarze!
Tandi219 :3
niedziela, 26 maja 2013
Bardzo Przepraszam!
Naprawdę bardzo was wszystkich przepraszam ale miałam nawał zajęć i nie mogłam prowadzić blogów ale obiecuję że od dziś wszystko się zmieni i znowu będzie jak dawniej.Jeszcze raz przepraszam i obiecuję że to się nigdy więcej nie powtórzy.
Tandi219
Tandi219
piątek, 29 marca 2013
Chapter 14
ROZDZIAŁ 14:Ocalenie Uchawi'ego.
Po półtora godziny lwiczka dotarła do Dzikiej Doliny.Przystanęła na chwilę by złapac oddech po czym skoczyła na najwyższą skałę zwiadowczą gepardów.W oddali zobaczyła górę kurzu, a gdzieniegdzie przebłyski jasnych futer.Natychmiast zeskoczyła ze skały i popędziła w tamtym kierunku.Schowała się w wysokiej trawie i z tamtąd obserwowała walkę.
- Stop! - Nagle usłyszała głos swego ojca.Gniewnym spojrzeniem spoglądała na niego i nie mogła w to uwierzyc.
- A teraz...Podpalic dolinę!!! - Krzyknął, a kilka ukrytych w trawie i za kamieniami lwic wybiegło i z płonącymi patykami w zębach zaczęły podpalac trawę.Gepardy zaczęły uciekac w popłochu i rozbiegac się po dolinie.Dla Doy było już tego za wiele.Wściekła i przerażona z żalem w sercu wyskoczyła z trawy i krzyknęła:
- Tato jak mogłeś?!
- Doa?! Co ty tu robisz?!
- Przyszłam to zakończyc!
- Ty nie jesteś moją córką!
- I co, że nie jestem twoją córką?! To Haraka jest moją matką! Wiem! Ale czemu winne są te gepardy?! Co one Ci zrobiły?!
- Ale...
- Czemu one są winne?! To nie ich wina! Zrozum to...Tato! - Lew z łzami w oczach przytulił swoją córkę szeptając ,,Kocham cię", a następnie kazał ugasic pożar.Ogień, którego nie zgasiły pochłonął małą częśc doliny.Doa uśmiechnęła się do ojca i wyszeptała:
- Dzięki! - Nagle nadbiegł Sora zdyszany i przerażony.
- Doa! Doa! - Krzyczał na nią z przerażeniem w głosie.
- Co się stało?
- Ogień...Gepard...Jaskinia...Pomoc...AAAA!!!!
- Opuściłeś za dużo słów sora!
- Dobra! Haraka wysłała mnie tu po to aby sprawdzic czy nic Ci nie jest, a gdy ty biegłem widziałem małego geparda, który chował się w jaskini przy, której płonął ogień!
- Uchawi! O nie!!!! Muszę tam iśc!
- Wykluczone! To zbyt niebezpieczne!
- Ale jam muszę mu pomóc!
- Nie możesz! Może ci się coś stac!
- Sora!
- No to ja pójdę! - Odezwał się Kiongozi po czym ruszył przed siebie.
- Zaczekaj tato! - Zawołała Doa i ruszyła za ojcem.
- Uważaj na siebie! - Zawołał za nią Sora.Zdziwiona lwiczka przystanęła i obejrzała się za nim.Sora uśmiechał się do niej serdecznie.Po chwili otrząsnęła się i ruszyła dalej.
*
Jakiś czas później Doa i jej ojciec dotarli na miejsce.Poprzez płomienie ognia i dym było widac geparda, który zmagał się z ogniem.
- Uchawi! - Zawołała przerażona Doa.
- Uratuje go! - Zawołał Kiongozi i wskoczył w ogień.
- Uważaj tato! - Krzyknęła za nim Doa.Minęło kilka chwil, a podenerwowana lwiczka zaczęła przerażająco krzyczec na zmianę wywołując imię ojca i kolegi.Po chwili z płomieni wyłonił się Kiongozi z gepardem na plecach.Lew natychmiast runął na ziemię ze zmęczenia.
- Tato! Uchawi! Nic wam nie jest! - Skakała uradowana Doa.Po chwili na miejscu było już całe stado lwic na czele, którego stała Mwitu.Obok lwicy stali Korongo i Epesi, a za nimi stado gepardów.Spośród gepardów wyłoniła się siostra Uchawi'ego Duma.Natychmiast skoczyła na brata śmiejąc się i skacząc wokół niego.Mwitu podeszła do męża i rzekła:
- Nareszcie zrozumiałeś...
- Gdyby nie Doa dalej byłbym ślepy na wszystko. - Uśmiechnął się do żony, a ona otarła się o niego.Doa była z siebie dumna.Uchawi rzucił się na rodziców ciesząc, się że to już koniec.Podziękował Kiongozi'emu, a jego rodzice zawarli przymierze z lwami i stali się przyjaciółmi.Wszyscy zaczęli się zbierac do powrotu do domów tylko Doa siedziała w jednym miejscu myślała nad czymś głęboko.Raptem koło niej pojawił się Sora.Szturchnął ją łapą i powiedział:
- Czas wracac...Haraka będzie się matwiła...Chodź! - Doa wraz z rodzicami posmutniała.Zawsze wiedziała czego chce i zawsze chciała byc ze swoimi prawdziwymi rodzicami, ale teraz...Nie chciała odejśc.
- Muszę iśc? - Spytała smutnym głosem.
- Twoja matka będzie się martwiła.
- Ale...Tu jest mój dom i rodzina...
- Rozumiem cię, ale...Chyba, że chcesz zostac?
- No nie wiem...Z jednej strony chcę tu zostac, a, a z drugiej wrócic do mamy... --- Doa nie wiedziała już czego chcę.Nagle przyszedł jej na myśl świetny pomysł.
- Mamo,tato może pójdziecie ze mną? Przedstawię wam Harakę! Co wy na to?
- W sumie... - Zaczął Kiongozi. - Możemy pójśc.Prawda Mwitu?
- Jasne! Świetnie! - Przytaknęła mu żona.
- Więc chodźmy! - - - Zawołał Sora i wszyscscy ruszyli za nim.
____________________________________________________
Skończyłam! Mam nadzieję, że rozdział fajny!
Czekam na komcie!
P.S.
DO LUNY:
Jak chcesz to prześlij te obrazki na mój e-mail!
e-mail: Tandi219@wp.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)