piątek, 29 marca 2013

Chapter 14

ROZDZIAŁ 14:Ocalenie Uchawi'ego.

Po półtora godziny lwiczka dotarła do Dzikiej Doliny.Przystanęła na chwilę by złapac oddech po czym skoczyła na najwyższą skałę zwiadowczą gepardów.W oddali zobaczyła górę kurzu, a gdzieniegdzie przebłyski jasnych futer.Natychmiast zeskoczyła ze skały i popędziła w tamtym kierunku.Schowała się w wysokiej trawie i z tamtąd obserwowała walkę.

 - Stop! - Nagle usłyszała głos swego ojca.Gniewnym spojrzeniem spoglądała na niego i nie mogła w to uwierzyc.

 - A teraz...Podpalic dolinę!!! - Krzyknął, a kilka ukrytych w trawie i za kamieniami lwic wybiegło i z płonącymi patykami w zębach zaczęły podpalac trawę.Gepardy zaczęły uciekac w popłochu i rozbiegac się po dolinie.Dla Doy było już tego za wiele.Wściekła i przerażona z żalem w sercu wyskoczyła z trawy i krzyknęła:

 - Tato jak mogłeś?!

 - Doa?! Co ty tu robisz?!

 - Przyszłam to zakończyc!

  - Ty nie jesteś moją córką!

 - I co, że nie jestem twoją córką?! To Haraka jest moją matką! Wiem! Ale czemu winne są te gepardy?! Co one Ci zrobiły?!

 - Ale...

 - Czemu one są winne?! To nie ich wina! Zrozum to...Tato! - Lew z łzami w oczach przytulił swoją córkę szeptac ,,Kocham cię", a następnie kazał ugasic pożar.Ogień, którego nie zgasiły pochłonął małą częśc doliny.Doa uśmiechnęła się do ojca i wyszeptała:

 - Dzięki! - Nagle nadbiegł Sora zdyszany i przerażony.

 - Doa! Doa! - Krzyczał na nią z przerażeniem w głosie.

 - Co się  stało? 

 - Ogień...Gepard...Jaskinia...Pomoc...AAAA!!!!

 - Opuściłeś za dużo słów sora!

 - Dobra! Haraka wysłała mnie tu po to aby sprawdzic czy nic Ci nie jest, a gdy ty biegłem widziałem małego geparda, który chował się w jaskini przy, której płonął ogień!

 - Uchawi! O nie!!!! Muszę tam iśc!

 - Wykluczone! To zbyt niebezpieczne!

 - Ale jam muszę mu pomóc!

 - Nie możesz! Może ci się coś stac!

 - Sora!

 - No to ja pójdę! - Odezwał się Kiongozi po czym ruszył przed siebie.

 - Zaczekaj tato! - Zawołała Doa i ruszyła za ojcem.

 - Uważaj na siebie! - Zawołał za nią Sora.Zdziwiona lwiczka przystanęła i obejrzała się za nim.Sora uśmiechał się do niej serdecznie.Po chwili otrząsnęła się i ruszyła dalej.

*

Jakiś czas później Doa i jej ojciec dotarli na miejsce.Poprzez płomienie ognia i dym było widac geparda, który zmagał się z ogniem.

- Uchawi! - Zawołała przerażona Doa.

 - Uratuje go! - Zawołał Kiongozi i wskoczył w ogień.

 - Uważaj tato! - Krzyknęła za nim Doa.Minęło kilka chwil, a podenerwowana lwiczka zaczęła przerażająco krzyczec na zmianę wywołując imię ojca i kolegi.Po chwili z płomieni wyłonił się Kiongozi z gepardem na plecach.Lew natychmiast runął na ziemię ze zmęczenia.

 - Tato! Uchawi! Nic wam nie jest! - Skakała uradowana Doa.Po chwili na miejscu było już całe stado lwic na czele, którego stała Mwitu.Obok lwicy stali Korongo i Epesi, a za nimi stado gepardów.Spośród gepardów wyłoniła się siostra Uchawi'ego Duma.Natychmiast skoczyła na brata śmiejąc się i skacząc wokół niego.Mwitu podeszła do męża i rzekła:

 - Nareszcie zrozumiałeś...

 - Gdyby nie Doa dalej byłbym ślepy na wszystko. - Uśmiechnął się do żony, a ona otarła się o niego.Doa była z siebie dumna.Uchawi rzucił się na rodziców ciesząc, się że to już koniec.Podziękował Kiongozi'emu, a jego rodzice zawarli przymierze z lwami i stali się przyjaciółmi.Wszyscy zaczęli się zbierac do powrotu do domów tylko Doa siedziała w jednym miejscu myślała nad czymś głęboko.Raptem ko niej pojawił się Sora.Szturchnął ją łapą i powiedział:

 - Czas wracac...Haraka będzie się matwiła...Chodź! - Doa wraz z rodzicami posmutniała.Zawsze wiedziała czego chce i zawsze chciała byc ze swoimi prawdziwymi rodzicami, ale teraz...Nie chciała odejśc.

 - Muszę iśc? - Spytała smutnym głosem.

 - Twoja matka będzie się martwiła.

 - Ale...Tu jest mój dom i rodzina...

 - Rozumiem cię, ale...Chyba, że chcesz zostac?

 - No nie wiem...Z jednej strony chcę tu zostac, a, a z drugiej wrócic do mamy... --- Doa nie wiedziała już czego chcę.Nagle przyszedł jej na myśl świetny pomysł.

- Mamo,tato może pójdziecie ze mną? Przedstawię wam Harakę! Co wy na to?

 - W sumie... - Zaczął Kiongozi. - Możemy pójśc.Prawda Mwitu?

 - Jasne! Świetnie! - Przytaknęła mu żona.

 - Więc chodźmy! -   -    - Zawołał Sora i wszyscscy ruszyli za nim.

____________________________________________________

Skończyłam! Mam nadzieję, że rozdział fajny!

Czekam na komcie!

P.S.

 DO LUNY:

Jak chcesz to prześlij te obrazki na mój e-mail!

e-mail: Tandi219@wp.pl                                 

5 komentarzy:

  1. Dobrze, że Doa ocalała zaraz Ci prześle znalazłam gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dużo zrozumiałem, ale może być. Acha i wysłałem Ci zaproszenie Tandi. I jak morzesz to zlikwiduj tą weryfikację obrazkową oki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna notka :D
    Dobrze, że Doa nie ucierpiała i przekonała Kiongoziego do zaprzestania walki. Cieszę się też, że Uchawiemu nic się nie stało, i mam nadzieję, że rodzicom Doy spodoba się w Dolinie.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Super notka dodaje się do obserwatorów ;) będe tu wpadać bo masz naprawdę ciekawe notki i również serdecznie cię zapraszam do mnie http://krollew4duchzyjewnas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń